“Aby świat czynić bardziej ludzkim” – moc afirmujących komunikatów.

Od ponad tygodnia pracuję jako dostawca Uber Eats. Nowe doświadczenie. Jak dla wysoko wrażliwej osoby to przeogromna liczba wrażeń. To również wiele okazji, aby czynić zanurzony w pandemii świat, bardziej ludzkim

To taka moja osobista refleksja na gorąco, Nie odzywałem się długo na blogu, gdyż byłem pochłonięty sprawami wokół własnego utrzymania. Wbrew pozorom zjadają one mnóstwo energii, ale też cieszą.

Tym czym chcę się z wami dziś podzielić to fakt, że można codzienność przekształcić w przestrzeń doświadczenia piękna bycia bardziej ludzkim.

Prostota afirmujących gestów i komunikatów: przepuszczenie innego kierowcy na drodze, podziękowania światłami, dostrzeżenie i docenienie pracy osób z McDonalda i wielu innych restauracji. Dzięki temu stajemy się nieanonimowi i bardziej bliscy, solidarni w swej kruchej, a zrazem pięknej ludzkiej naturze. Choć pod maseczką nie widać uśmiechu to jednak oczy się śmieją, jak jednej z pracownic “Maca”, kiedy usłyszała ode mnie: “Ma Pani ładny uśmiech”

Naprawdę niewiele trzeba, choć jest to bardzo trudne. Jak chcesz znaleźć inspirację to kliknij w ten film.

Jedz zdrowo już dziś – refleksja zdrowotna

Właśnie kończę tygodniowy pobyt na wczasach leczniczych w Gołubiu, gdzie zaaplikowałem sobie post warzywno-owocowy dr Dąbrowskiej. Już wcześniej poprzez odpowiednią dietę oraz ruch poradziłem sobie z cukrzycą, nadciśnieniem i otyłością. Teraz przede mną kolejne wyzwanie – pokonanie zwyrodnienia stawów. Dowiedziałem się wcześniej, że dzięki diecie dr Dąbrowskiej organizm po pewnym czasie przechodzi na odżywianie wewnętrzne czyli zjada to co niepotrzebne i zdegenerowane w organizmie, doprowadzając do zregenerowania chorych komórek i części ciała. Proces ten nazywa się autofagią.

Nie chcę przytaczać tu mojego wywodu na czym polega ta dieta – znajdziesz to tutaj. Chcę was prosić o wsparcie, żebym wytrwał w tej diecie – mam zamiar być na niej 6 tyg. (organizm dopiero po 3 tygodniach tej diety “widzi” zwyrodnienia i jest w stanie się z nimi rozprawić) oraz zostawić z przesłaniem:


Jeśli chcesz do końca życia cieszyć się dobrym zdrowiem i witalnością, jedz zdrowo już dziś.

Czy kryzys psychiczny może być zasobem?

Przeżyłeś kryzys psychiczny? Tym lepiej dla Ciebie.

Tak mogłoby brzmieć hasło ulotki informującej o nowym zawodzie, który został oficjalnie uznany rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 01.04.2020. Piszę o tym, gdyż dowiedziałem się o istnieniu tego zawodu stosunkowo niedawno, bo początkiem sierpnia tego roku. Bliska mi osoba spotkała na wyjeździe wakacyjnym doradcę zawodowego, zatrudnionego w Środowiskowym Centrum Zdrowia Psychicznego w Wieliczce. Wspomniany doradca opowiedział jej o funkcjonowaniu centrum i o możliwości pracy jako asystent zdrowienia. Zadzwoniłem do tej osoby i byłem w lekkim szoku, kiedy dowiedziałem się o co w tym wszystkim chodzi.

Koniecznym warunkiem dopuszczającym do wykonywania tego zawodu jest doświadczenie własnego kryzysu psychicznego i trwanie na ścieżce zdrowienia.

Jeszcze nigdy u żadnego z pracodawców nie spotkałem się z takim wymaganiem. To ożywcze spojrzenie na kryzys psychiczny, dowartościowujące jego znacznie, a przede wszystkim osobę, która konstruktywnie sobie z nim poradziła i może służyć teraz swym doświadczeniem innym cierpiącym psychicznie.

Asystent Zdrowienia

Pomysł wprowadzenia w życie tej profesji wziął się z krajów zachodniej Europy, gdzie już od dłuższego czasu z powodzeniem funkcjonuje. Asystenci zdrowienia działają tam jako tzw. (EX – IN) czyli Eksperci przez Doświadczenie. Dzięki determinacji kilku Fundacji i Stowarzyszeń działających w Polsce m.in Polskiej Fundacji Otwartego Dialogu z Wrocławia uruchomiono program pilotażowy reformy psychiatrii w naszym kraju. Reforma ta ma na celu deinstytucjonalizację psychiatrii, której akcent działań ma się stopniowo przesuwać w kierunku psychiatrii środowiskowej. W tym celu mają powstawać w Polsce – docelowo w każdym powiecie – tzw. Centra Zdrowia Psychicznego (dotychczasowa ich liczba wynosi 30), gdzie pacjenci w kryzysie psychicznym otrzymają natychmiastową pomoc i będą objęci opieką zespołu terapeutycznego w swoim środowisku życia. Idea reformy psychiatrii została trafnie ujęta w wypowiedzi dyr. ŚCZP w Wieliczce Mariusza Panka:


“Usługi w tym modelu (Centra Zdrowia Psychicznego) mają być skoncentrowane na potrzebach osoby (w kryzysie psychicznym) a nie skoncentrowane na potrzebach instytucji”.

Mariusz Panek

Więcej na temat programu pilotażowego przeczytasz na stronie, która jest mu poświęcona- https://czp.org.pl/

Warsztaty

Dowiedziałem się również o kursach, które są organizowane w celu przygotowania do tego zawodu i otrzymania certyfikatu. Niezwłocznie zapisałem się na kurs i jestem już w jego trakcie. Moduły tematyczne odbywają się raz w miesiącu przez weekend w systemie online z powodu pandemii. Kurs ma charakter warsztatów o walorach terapeutycznych.

Moje osobiste pragnienie i doświadczenie

Idea zawodu asystenta zdrowienia doskonale wpisuje się w moje zawodowe aspiracje i predyspozycje. Towarzyszenie osobom w kryzysie duchowym czy emocjonalnym należy do moich wieloletnich doświadczeń, zwłaszcza z okresu posługi kapłańskiej. Poniżej umieszczam świadectwo osoby, której towarzyszyłem jako kapłan w wychodzeniu z kryzysu.

“Bóg nieustannie nade mną czuwał. Znalazłam mieszkanie niedaleko kościoła, do którego zaczęłam przychodzić na Msze św., także w ciągu tygodnia, często w stanach depresyjnych. Zaczęłam karmić się słowem Boga i Jego Ciałem, które powoli mnie przemieniało. Jednocześnie wciąż tkwiłam w uzależnieniu od seksu i pornografii homoseksualnej. Kiedy kilka lat temu zsuwałam się w samo bagno, nie widząc dla siebie żadnej nadziei, Bóg przysłał mi kapłana, człowieka wrażliwego i żyjącego w Bogu, który przyjął mnie ze wszystkim, także z moimi skłonnościami i cierpieniem, jakie one ze sobą niosły. I miał dla mnie czas. Stał się towarzyszem mojej walki i moim duchowym ojcem. Wspierał mnie i wytrwale pomagał wstawać, kiedy upadałam. Przez wiele godzin rozmów, przechodząc przez śmiertelny strach, uczyłam się ufać.”

Cały artykuł został umieszczony w Gościu Niedzielnym nr. 01/2016 a przeczytasz go klikając tutaj.

Oferta wsparcia

Zdaję sobie sprawę, że jeszcze nie ukończyłem kursu Asystenta Zdrowienia, ale patrząc na moje zasoby i doświadczenie nie mogę czekać ze wsparciem dla osób w kryzysie. Byłoby to ze szkodą dla mojego rozwoju osobistego i rozwoju tych, którzy już teraz potrzebują pomocy. Certyfikat będzie tylko potwierdzeniem tego, co już istnieje – gotowości towarzyszenia osobom przeżywającym kryzys psychiczny czy duchowy.

Dlatego zwracam się do Ciebie już dziś. Jeśli potrzebujesz wsparcia emocjonalnego nie zwlekaj i skontaktuj się ze mną a otrzymasz potrzebną pomoc. O wszystkim dowiesz się klikając na stronę wsparcia osobistego.

Wyznania nieświętego Piotra – moja rozmowa z Bogiem.

Boże
pomóż mi pokochać samego siebie.
Pomóż mi nie chcieć się zmieniać na siłę.
Pomóż mi pokochać samego siebie z moimi ograniczeniami.
Przykro mi, że jestem taki niedobry dla samego siebie, a Ty jesteś taki dobry dla mnie zawsze.

Dziękuję Ci, że mnie nie zmieniasz na siłę, że się mną cieszysz,
cieszysz się pomimo…. i uśmiechasz się do mnie nawet wtedy, kiedy się złoszczę i przeklinam.

Pomóż mi być sobą i zrozumieć, że mogę być sobą, że mam do tego prawo, że Ty mi go dałeś, bo mnie chciałeś
Dziękuję, że mnie chciałeś i chcesz ciągle, że jesteś ze mną nawet wtedy, kiedy ja nie jestem z Tobą.

Wiesz, że czasem już mam dosyć, dosyć samego siebie i wstydzę się wtedy, że nawet tak pomyślałem.
I uzdrawia mnie ta myśl, że Ty mnie z tym przyjmujesz.

Dziękuję Ci za piękno, piękno mojej duszy,
I że mogę zwracać się do Ciebie.

Nieś mnie w swoich ramionach jak Ojciec, dobry Ojciec.
Wierzę, że mnie nie wypuścisz i nie upuścisz 🙂
Myślę, że może chaotycznie rozmawiam z Tobą.
Chcę być bardzo dorosły i poprawny, i grzeczny przed Tobą,
a Ty się uśmiechasz i śmiejesz się z mojej nieporadności,
która wcale Ci nie przeszkadza.

Zapomniałem jakim pięknym mnie stworzyłeś.
Tak, chcę po prostu żyć.

Nie bój się rzeczywistości. Jest po Twojej stronie.

Lekcje pływania – lekcje życia

Od tygodnia biorę lekcje pływania. I mogę wam powiedzieć, że woda może wiele nauczyć o życiu. Moim ostatnim odkryciem jest analogia między wodą a rzeczywistością. Woda ma swoje pływy, prądy czy fale i rządzi się swoimi prawami. Kiedy zaczynam się jej bać i postrzegać jako groźną, chcącą wedrzeć się w moje płuca i utopić mnie, wtedy się spinam i trudno mi wykonać polecenia instruktora. Często podczas zajęć powtarza mi: “Musi się pan bardziej wyluzować. Napina pan mięśnie i wtedy nie może się pan utrzymać na powierzchni. Stres powoduje, że pan tonie”. Kiedy natomiast myślę o niej, że jest przyjazna i poruszanie się w niej sprawi mi radość, poprawi samopoczucie i moje zdrowie to napięcie mięśni opada i mogę swobodnie wykonać każde kolejne ćwiczenie. Zdałem sobie sprawę, że pierwszy sposób myślenia o wodzie powoduje u mnie nadmierną kontrolę, która przeszkadza w czynieniu postępów w nauce pływania i czerpaniu z niego radości. Dociera do mnie coraz bardziej, że mojemu pływaniu służy bardziej poddanie się prawom jakimi się rządzi woda i korzystanie z nich dla własnego pożytku, niż stawianie jej oporu i bezcelowe kontrolowanie.

Jak postrzegasz rzeczywistość?

Po jakimś czasie dotarło do mnie, że to co dzieje się ze mną w wodzie, odzwierciedla to, co dzieje się ze mną w rzeczywistości. Postrzeganie otaczającej mnie rzeczywistości jako groźnej skutkuje nadmierną kontrolą, wynikająca z potrzeby uniknięcia za wszelką cenę spodziewanego cierpienia – realnego lub domniemanego. To powoduje ciągłe napięcie, a co za tym idzie modelowanie lękowego stylu funkcjonowania oraz zesztywnienia w interakcjach społecznych. Konsekwencją jest brak radości z życia.

Nie bój się rzeczywistości, bo ona jest Twoim przyjacielem.

Co pomoże Ci w ten sposób podchodzić do rzeczywistości?

  1. Pomoc zaufanej osoby, terapeuty, który wesprze Cię – jak instruktor w nauce pływania – w przemianie myślenia i satysfakcjonującym poruszaniu się w rzeczywistości.
  2. Świadomość, że nie jesteś istotą doskonałą i masz prawo do błędów i uczenia się nowych dla Ciebie rzeczy.
  3. Postrzeganie wydarzeń jakie przynosi Ci życie jako wyzwań i okazji do osobistego rozwoju.
  4. Świadomość, że masz wszystko, co potrzebujesz, aby być szczęśliwym..
  5. Poczucie humoru, które pozwala zachować dystans do samego siebie
  6. Praktyka codziennej wdzięczność za małe rzeczy oraz unikanie pośpiechu, jak śpiewa Sylwia Grzeszczak“cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest”.

Boksowanie poduszki lekarstwem na wszystko? Przekonaj się sam.

Zastanawiałem się wczoraj, co dziś umieścić na blogu. Siedziałem przed kompem i nic. Kursor mrugał do mnie miarowo, nie opuszczając swojego miejsca. W końcu zdecydowałem się, żeby wrócić do mojej praktyki pisania wolnych skojarzeń (flow), którą opisywałem już niedawno w jednym z moich wpisów. I… coś się “wykluło” 🙂 .

Życie jest pełne wydarzeń, które oceniamy jako mało znaczące, a w rzeczywistości ukrywają w sobie odpowiedź na wiele naszych dylematów.

Podzielę się, więc z wami moim odkryciem. Kiedy wczoraj rano obudziłem się, wpadłem w tunel myślowy i zacząłem bać się wszystkich zadań, które mnie czekały. Łóżko stało się nagle człekożernym potworem, który chciał strawić mnie lękiem w swojej kołdrowej paszczy. Wyrwałem się jednak z odrętwienia, jak Frodo z kokonu, po ukłuciu żądłem Szeloby. Po krótkiej modlitwie byłem na nogach i przypomniałem sobie wskazówkę terapeuty, że dobrym sposobem na uwolnienie energii i wyładowanie stłumionej złości, jest boksowanie poduszki przez tyle czasu ile potrzeba. Wpierw pomyślałem – “a co mi to pomoże”, ale sam nie wiem czemu przeszedłem do działania. Aaa… już wiem, po prostu się wkurzyłem. Tak, wkurzyłem się na moje unikanie, na “grzanie” swojego tyłka w strefie komfortu. I to była jedna z tych rzeczy, która generowała we mnie złość. Oprócz tej rzeczy wewnętrznej, jeszcze była zewnętrzna, związana z dochodzeniem moich praw w sądzie i uprzykrzaniem mi życia przez byłą pracodawcę, która nie wypłaciła mi należnego wynagrodzenia za pracę.

Ćwiczenie pomogło. Zabrałem się z energią do działania, żeby zadbać o swoje sprawy. Wbrew pozorom nie wszystkim przychodzi to z łatwością. Wziąłem telefon i zacząłem obdzwaniać różne instytucje, gdzie miałem coś do załatwienia. Najbardziej jestem dumny z siebie, że umówiłem się z instruktorem pływania na pierwsza lekcję. Marzyłem od dawna o tym, żeby nauczyć się pływać, ale ciągle to odkładałem. Drugą sprawą jest załatwienie wyjazdu na tydzień do ośrodka leczniczego dr Dąbrowskiej i podjęcie diety leczniczej z powodu moich problemów ze stawami. To też odwlekałem. Przyznaję, że jestem mistrzem prokrastynacji i unikania. Ale z biegiem czasu wychodzi mi to coraz gorzej 🙂 Do listy wczorajszych osiągnieć mogę jeszcze zaliczyć: wymianę spodenek w sklepie, ugotowanie zupy, rozmowę z prezes Fundacji Otwartego Dialogu (rozmowa dotyczyła warsztatów Asystenta Zdrowienia, w których uczestniczę). W rozmowie p. Prezes wspomniała o jednym z asystentów zdrowienia, który pokonał swój kryzys psychiczny dzięki uprawianiu sportu, codziennemu ruchowi. Ta informacja wleciała mi jednym uchem, a drugim wyleciała. Kiedy jednak pisałem swój “flow”, wczoraj wieczorem, skojarzyłem to wydarzenie i puzzle w mojej głowie zaczęły się układać w całość. Asystent zdrowienia to nowy zawód, o którym przeczytacie tutaj.

Dotarło do mnie, że ruch i wyładowanie złości powoduje lepszy kontakt ze swoim ciałem, a co za tym idzie z samym sobą. Wyzwala energię potrzebną do działania i konfrontacji z trudnościami życia oraz pozwala z większą swobodą wyrażać siebie. Wczorajsza lekcja była dla mnie bardzo ważna. Zrozumiałem, że lekarstwem na unikanie jest wyzwolenie energii poprzez ruch i obiecałem sobie, że w momencie pogrążania się w lęk i bierność zacznę od walenia pięściami w poduszkę. To był naprawdę dobry dzień.

Wdzięczność drogą do odzyskania radości życia.

“W codziennym życiu wyraźnie widać, że to nie szczęście czyni nas wdzięcznymi, lecz wdzięczność – szczęśliwymi.”
David Steindl-Rast

Wakacyjnie, urlopowo i skrótowo o wdzięczności

z mojego własnego doświadczania. Temat jest dla mnie istotny i będę chciał jeszcze do niego kiedyś wrócić:

Wdzięczność usuwa lęk.

Kiedy dziękuję za to, czego aktualnie doświadczam w życiu, porzucam postawę oczekiwania na to, co najgorszego może się stać. Uwalniam się od czarnych scenariuszy w mojej głowie i przyjmuję nadchodzące chwile jako prezent, którym zostanę obdarowany.

Wdzięczność usuwa zgorzknienie i narzekanie.

Bycie wdzięcznym nastraja optymistycznie do życia. Kiedy udaje mi się zauważyć, że “dostrzeganie szklanki do połowy pustej” zaczyna zatruwać moje myśli i emocje, staram się od razu podziękować za cokolwiek, np. nawet za to, że udało mi się zauważyć moje pesymistyczne myślenie i nie dać się wciągnąć w jego wir. Wdzięczność za to, co trudne w Twoim życiu, pozwoli Ci spojrzeć na całą rzeczywistość w szerszym kontekście i odkryć jej głębszy sens, co nieuchronnie doprowadzi Cię do poprawy nastroju i zwiększy poczucie szczęścia.

Wdzięczność wprowadza nas w postawę bycia obdarowanym.

Kiedy jestem wdzięczny, skupiam się na tym, co mam, a nie na tym, czego nie mam. To pozwala uniknąć postawy roszczeniowej wobec innych i odgrywania roli ofiary. Nabywam pozytywnego stosunku do samego siebie i postrzegam siebie samego jako dar.

Wdzięczność uskrzydla.

Postawa wdzięczności dodaje mi odwagi do mierzenia się z trudnościami życia. Łatwiej znajduję wtedy właściwe rozwiązania, a moje działania są skuteczniejsze i efektywniejsze. Z empatią i współczuciem odnoszę się do swoich słabości i mam większą cierpliwość do siebie.

Wdzięczność poszerza serce.

Praktyka wdzięczności uczyni Twe serce bardziej przestronnym i wrażliwym. Zaczniesz dostrzegać otaczające Cię dobro tam, gdzie jeszcze nigdy go nie zauważałeś. To skłoni Cię do odważnego proszenia o więcej i radosnego przyjmowania kolejnych podarunków od rzeczywistości.

Zacznij już dziś.

Pomyśl o 5 rzeczach za, które szczerze możesz podziękować. Wprowadź tę praktykę w Twoją codzienność. Potem spróbuj na bieżąco dziękować innym za ich dobroć, za to co przynosi Ci dana chwila. Zobaczysz jak stopniowo zmienia się Twoje spojrzenie na świat i na samego siebie.

Będziesz wdzięczny za siebie samego, co uczyni trwałym Twe poczucie szczęścia.


Na deser, dla chętnych wykład o wdzięczności Davida Steindl-Rast.

Uzdrowienie z toksycznego wstydu

Bradshaw i Naaman

Chcę się z wami podzielić, że jestem ostatnio pod wrażeniem myśli Johna Bradshaw`a. Oglądałem wczoraj jakieś starsze nagrania warsztatów, które prowadził. Dotyczyło to doświadczenia toksycznego wstydu i powrotu do kontaktu ze swoim wewnętrznym dzieckiem. Swoją drogą polecam wam te nagrania. W minionym czasie temat toksycznego wstydu powraca cyklicznie w kontekście mojego osobistego wzrostu. Pod wpływem treści, które zasłyszałem w trakcie słuchania Bradshaw`a, spontanicznie zapragnąłem zwrócić się do niego o pomoc (w formie prośby, aby pomógł mi pokonać mój toksyczny wstyd). Wcześniej zapoznałem się z jego biografią (John zmarł w 2016, ale wierzę, że żyje w Bogu) i uderzył mnie w niej fakt, że Bradshaw chciał zostać księdzem i był już nawet w seminarium, ale zrezygnował ze względu na swoje uzależnienie od alkoholu i inne problemy. Zamiar przyjęcia kapłaństwa, którego ostatecznie nie zrealizował, spowodował, że stał mi się bardzo bliski.

Kiedy zwróciłem się do Johna jako do dobrego przyjaciela i mentora. Wyświetliła mi się w głowie scena z Biblii, dotycząca uzdrowienia trędowatego Naamana. Poniżej cytuje tekst, który znajduje się w Drugiej Księdze Królewskiej:

Naaman, wódz wojska króla Aramu, miał wielkie znaczenie u swego pana i doznawał względów, ponieważ przez niego Pan spowodował ocalenie Aramejczyków. Lecz ten człowiek – <dzielny wojownik> – był trędowaty. Kiedyś podczas napadu zgraje Aramejczyków zabrały z ziemi Izraela młodą dziewczynę, którą przeznaczono do usług żonie Naamana. Ona rzekła do swojej pani: «O, gdyby pan mój udał się do proroka, który jest w Samarii! Ten by go wtedy uwolnił od trądu». Naaman więc poszedł oznajmić to swojemu panu, powtarzając słowa dziewczyny, która pochodziła z kraju Izraela. A król Aramu odpowiedział: «Wyruszaj! A ja poślę list do króla izraelskiego». Wyruszył więc, zabierając ze sobą dziesięć talentów srebra, sześć tysięcy syklów złota i dziesięć ubrań zamiennych. I przedłożył królowi izraelskiemu list o treści następującej: «Z chwilą gdy dojdzie do ciebie ten list, [wiedz], iż posyłam do ciebie Naamana, sługę mego, abyś go uwolnił od trądu».  Kiedy przeczytano list królowi izraelskiemu, rozdarł swoje szaty i powiedział: «Czy ja jestem Bogiem, żebym mógł uśmiercać i ożywiać? Bo ten poleca mi uwolnić człowieka od trądu! Tylko dobrze zastanówcie się i rozważcie, czy on nie szuka zaczepki ze mną?»
Lecz kiedy Elizeusz, mąż Boży, dowiedział się, iż król izraelski rozdarł swoje szaty, polecił powiedzieć królowi: «Czemu rozdarłeś szaty? Niechże on przyjdzie do mnie, a dowie się, że jest prorok w Izraelu». Więc Naaman przyjechał swymi końmi i swoim powozem, i stanął przed drzwiami domu Elizeusza.  Elizeusz zaś kazał mu przez posłańca powiedzieć: «Idź, obmyj się siedem razy w Jordanie, a ciało twoje będzie takie jak poprzednio i staniesz się czysty!»  Rozgniewał się Naaman i odszedł ze słowami: «Przecież myślałem sobie: Na pewno wyjdzie, stanie, następnie wezwie imienia Pana, Boga swego, poruszywszy ręką nad miejscem [chorym] i odejmie trąd. Czyż Abana i Parpar, rzeki Damaszku, nie są lepsze od wszystkich wód Izraela? Czyż nie mogłem się w nich wykąpać i być oczyszczonym?» Pełen gniewu zawrócił, by odejść. Lecz słudzy jego przybliżyli się i przemówili do niego tymi słowami: «Gdyby prorok kazał ci spełnić coś trudnego, czy byś nie wykonał? O ileż więc bardziej, jeśli ci powiedział: Obmyj się, a będziesz czysty?» Odszedł więc Naaman i zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa męża Bożego, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony. (2Krl 5, 1-14)

Proces zdrowienia

Od razu pomyślałem, że moja prośba o uzdrowienie z toksycznego wstydu może mieć wiele wspólnego z tą sceną z Biblii.
Uderzyły mnie najbardziej dwa aspekty uzdrowienia Naamana. Po pierwsze, że jego uzdrowienie dokonało się w konkretnie wyznaczonym procesie. I tu nie chodzi tylko o aspekt siedmiokrotnego zanurzenia się w Jordanie. Ten proces zaczął się już od interwencji służącej Izraelitki w domu Naamana, a bardziej szczegółowo od jej empatii. Wzruszona niedolą swego pana, której powodem był trąd, przekazała swej pani, że w Izraelu jest prorok, który może go uzdrowić. Następnie kolejne osoby pojawiają się w tym procesie uzdrowienia. Bóg posługuje się nimi, żeby Naaman mógł wyzdrowieć. Są to, żona Naamana, król Aramu, król Izraela, aż wreszcie sam prorok Elizeusz. Odczytuję osobiście te słowa jako zaproszenie do tego, żeby zaakceptować to, że uzdrowienie z toksycznego wstydu realizuje się nie w sposób natychmiastowy, ale w pewnym procesie. Istotną rolę odgrywają tu kolejne osoby. To bardzo ważny, społeczny aspekt uzdrowienia. Trąd podobnie jak toksyczny wstyd powoduje wykluczenie społeczne z tą różnicą, że ten drugi wynika z naszego ograniczającego nas sposobu myślenia.

Po drugie, Naaman miał opory, żeby przyjąć “lekarstwo” jakie zalecił mu Elizeusz. Siedmiokrotne zanurzanie się w Jordanie wydawało mu się niedorzeczne. Jednak za namową sług poddał się temu procesowi. Ten aspekt opowiadania uzmysławia mi, że uzdrowienie z toksycznego wstydu wymaga poddania się jasno określonym zabiegom. Aby cały proces mógł przebiec pomyślnie, zasadniczym warunkiem jest nasze podstawowe zaufanie. Im dłużej będziemy wątpić w słuszność tych zabiegów, szukać winnych naszej sytuacji albo dopatrywać się złych intencji u tych, którym realnie zależy na naszym wyzdrowieniu, tym dłużej przeciągnie się w czasie cały proces zdrowienia.

Miłość samego siebie

Czymś bardzo istotnym jest uświadomienie sobie, że to ja jestem odpowiedzialny za swoje życie i swoje zdrowienie. Oczekiwanie, że ktoś z zewnątrz, coś zrobi ze mną, że mnie cudem naprawi (myślałem, że poruszy ręką nad miejscem chorym i odejmie trąd) jest samooszukiwaniem się i swego rodzaju używaniem innych. Potocznie nazywamy to pójściem na skróty. W swej wieloletniej posłudze duszpasterskiej spotykałem często osoby, które oczekiwały, że Bóg nagle i cudownie uzdrowi ich relacje albo “wyciągnie” z kryzysu psychicznego. Odrzucały jednak sugestie, iż należy skorzystać z pomocy psychoterapeutycznej, ale chciały wymusić cud na Bogu, mnożąc wszelkiego rodzaju praktyki religijne.

Zasadniczym elementem procesu zdrowienia z toksycznego wstydu jest miłość do samego siebie. Jest punktem wyjścia jak i dojścia. To odzyskanie swego autentycznego “ja”, nawiązanie relacji z sobą samym poprzez wsłuchanie się w swe często niezaspokajane przez lata potrzeby i tłamszone uczucia, dążenie do lepszego zrozumienia siebie i opłakanie wszystkich strat jakich się doświadczyło w ciągu swego życia, aby pozostawić za sobą to czego nie jesteśmy już w stanie zmienić np. utraconego dzieciństwa. Nowa troska o siebie poprowadzi nas do odczuwania radości z życia, która nieodłącznie towarzyszy tym, którzy są w procesie “powrotu do swego wewnętrznego ja”

Toksyczny wstyd – strażnik wewnętrznego więzienia

“Proszę się nie krępować i czuć się jak u siebie w domu, a nade wszystko nie wstydzić się tak siebie, bo z tego tylko wszystko zło wynika”.
Fiodor Dostojewski – “Bracia Karamazow”

Chcę dziś napisać o toksycznym wstydzie. Temat dla mnie osobiście jest bardzo ważny, ponieważ toksyczny wstyd towarzyszy mi zgoła całe życie i miał na nie destrukcyjny wpływ. Zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo utrudnia życie. Powoduje izolację społeczną i hamuje nasz rozwój. Trudno go namierzyć i nazwać. Carl Jung nazywał go “bagnem duszy”. Karmi się przekonaniem, że nie jesteś wystarczająco dobry tudzież, że masz jakiś dyskwalifikujący Cię społecznie defekt, a na drugim biegunie wyrasta z przekonania: “za kogo Ty się masz”. Mówi o tym specjalistka psycholog i psychoterapeuta Brene Brown, która poświęciła 6 lat swego życia na badanie wstydu. Zachęcam Cię do obejrzenia jej poruszającego wykładu na temat wrażliwości i wstydu.

Ten wpis będzie w większej mierze oparty na cytatach z książki John`a Bradshaw`a – “Toksyczny wstyd – Jak uzdrowić wstyd, który Cię zniewala”. Polecam gorąco lekturę. A poniżej cytaty, które mogą Ci pomóc odkryć toksyczny wstyd w Twoim życiu czy lepiej zrozumieć siebie i innych.

„Każdy, kogo dręczy toksyczny wstyd, wychował się w patologicznej rodzinie.”


Jest i trzeci sposób przyswajania wstydu. Polega on na przyswajaniu określonych obrazów. Człowiek potrafi tworzyć wewnętrzny obraz osoby, która go zawstydza, miejsca, konkretnego przeżycia. Potrafi sobie również przyswajać obrazy słowne – ślady dźwięków. Wystarczy, by ktoś wypowiedział określone słowa, by uruchomiło się dawne przeżycie wstydu. Za pomocą języka i wyobrażeń, oderwane, wstydliwe przeżycia łączą się w jedną całość. Jak pisze Kaufman: „Wstydliwe sceny łączą się ze sobą i ulegają wyolbrzymieniu”. W miarę, jak skojarzone ze wstydem słowa, obrazy i sceny stapiają się w jedno, zmienia się sens wstydu. Zamiast uczucia „wstydzę się” pojawia się teraz przekonanie, że „jestem niegodziwcem, człowiekiem pod jakimś ważnym względem ułomnym”. Wstyd przestaje być jednym z wielu przelotnych uczuć, jest teraz podstawowym zrębem tożsamości. Wstyd uwewnętrzniony wprowadza człowieka w stan zamrożenia. Wstyd nie jest już krótkotrwałym sygnałem emocjonalnym, jest trwale zadomowionym, wszechobejmującym poczuciem własnej ułomności. Ta podstawowa świadomość własnej ułomności tworzy podstawę, która determinuje inne odczucia na swój temat. Z czasem to zastygłe przekonanie staje się coraz mniej uświadomione. I w ten sposób wstyd zaczyna być podstawowym wyznacznikiem poczucia tożsamości. Człowiek wkracza na drogę wstydu.”

„Jak już wspomniałem wcześniej, najgłębsza rana, jaką zadaje toksyczny wstyd, to pęknięcie, jakie powoduje w strukturze Ja. Kiedy już przywłaszczymy sobie wstyd, przestajemy go odczuwać, ponieważ przenika tożsamość bez reszty. Przekonani o własnej ułomności i bezwartościowości, nie potrafimy na siebie spojrzeć bezboleśnie. Musimy zatem wytworzyć fałszywe Ja. Fałszywe Ja, to druga linia obrony przed toksycznym wstydem.” (…)
Terry Kellogg kiedyś powiedział, że zawsze ma się na baczności, by przypadkiem nikt go nigdy nie zaskoczył. I mnie taka postawa była bliska. Przez całe życie stale musiałem mieć się na baczności, przez co traciłem mnóstwo czasu i energii. Bałem się, że ktoś mnie zdemaskuje. Bo gdyby mnie zdemaskował, każdy by zobaczył, że jestem z gruntu niedoskonały i niepełnowartościowy. Kontrola ma nas uchronić przed wstydem, raz na zawsze. Kontrolujemy więc własne myśli, wypowiedzi, uczucia, zachowania.”

„Jakakolwiek rezygnacja z kontroli graniczyła z cudem. Było wykluczone, bym z kimkolwiek zerwał. Starałem się tak aranżować swoje relacje z innymi, bym był niezastąpiony, by druga strona nie mogła mnie opuścić. (…)
Większość ludzi spętanych wstydem ma kłopoty z wyrażaniem złości. Nie wie, jak ją wyrazić i jest bardzo nieodporna na agresywną manipulację.”

Bradshaw jako główne lekarstwo na toksyczny wstyd podaje miłość do samego siebie.


“Największym wrogiem toksycznego wstydu jest stwierdzenie “Kocham siebie”. To zdanie może stać się twoim najpotężniejszym orężem w walce o uzdrowienie toksycznego wstydu, który Cię zniewala. Pokochaj siebie szczerze, a odmieni się Twoje życie”.

“Każdy z nas musi stworzyć sobie własną Kartę Praw i dać sobie na te prawa pełne przyzwolenie. Manuel Smith sporządził następującą Listę Praw. Jeżeli chcesz, możesz ją uzupełnić.

  • Masz prawo do oceny własnych zachowań, myśli i uczuć i do wzięcia na siebie odpowiedzialności za ich uruchomienie i konsekwencje.
  • Masz prawo zachowywać się tak jak się zachowujesz, bez konieczności usprawiedliwiania się lub uzasadniania, dlaczego tak postępujesz.
  • Masz prawo sam ocenić, czy do ciebie należy ocena cudzych problemów
  • Masz prawo zmieniać zdanie.
  • Masz prawo mylić się i brać na siebie odpowiedzialność za popełnione błędy
  • Masz prawo powiedzieć “Nie wiem”.
  • Masz prawo przeciwstawiać się ludziom bez konieczności liczenia na ich dobrą wolę.
  • Masz prawo podejmować nielogiczne decyzje.
  • Masz prawo powiedzieć “Nie rozumiem”.
  • Masz prawo powiedzieć “Nie zależy mi na tym”.

Mam świadomość, że temat toksycznego wstydu w tym wpisie jest jedynie zasygnalizowaniem problemu, który może dotyczyć również Ciebie. Na dziś mogę stwierdzić, że chcę sam jeszcze bardziej zagłębić się w ten temat i zbadać go, gdyż widzę w tym – nie tylko dla siebie – poważny krok ku większej wolności oraz obietnicę spełnionego życia.