Towarzysz drogi. 23 km do wolności

Ten wpis będzie nieco odmienny od pozostałych. Jego głównym bohaterem będzie kolega z grupy wsparcia, którego poznałem kilka lat temu. Rozmawiałem z nim wczoraj telefonicznie, pytając go, czy mogę napisać o nim i o naszym wspólnym doświadczeniu. Spodziewałem się, że będzie chciał pozostać anonimowy – proponowałem, że mogę zmienić jego imię – on, jednak miał inne zdanie i powiedział, że cieszy się, że będzie bohaterem mojego wpisu. W kilku zdaniach opiszę Ci jego historię.


Piotr ma 29 lat i cierpi na zaburzenia lękowe, w tym na agorafobię. Ta dolegliwość bardzo ogranicza jego życie. Nie jest w stanie samodzielnie wyruszyć poza miasto i znaleźć się na otwartej przestrzeni, z dala od ludzkich skupisk. Niemożliwe dla niego jest znalezienie pracy poza miastem czy  takiej, która wiąże się z wyjazdami. Nie ma mowy o odwiedzinach swoich bliskich, którzy mieszkają w rodzinnej miejscowości Piotra, Kłomnicach, oddalonych od Częstochowy o około 23 km. To właśnie tam kilka lat temu Piotrek przeżył traumatyczne wydarzenie, które było jednym z powodów – o ile nie głównym powodem – wygenerowania tak intensywnego poziomu lęku. Z ust Piotra słyszałem o jego przerażeniu kiedy był świadkiem nagłej śmierci swojego dziadka. Tamto wydarzenie i miejsce, w którym się to stało napawa go grozą, aż do dzisiaj. Bohater mojego wpisu nie poddał się i stara się zmierzyć z problemem, i pokonać swój lęk. Nieocenioną pomocą jest dla niego Pani Ola. Pełna zaangażowania w swoją pracę terapeutka. To dzięki niej Piotr podjął wyzwanie cotygodniowej wyprawy samochodem w kierunku Kłomnic, aby skonfrontować się ze swoim lękiem. Pani Ola bezinteresownie użycza swego samochodu i jest dostępna w danej chwili telefonicznie. Mnie przypadło w udziale być kierowcą, ale to byłoby bardzo zubożone rozumienie mojej roli. To jest coś o wiele, wiele więcej, ale o tym za chwilę.

Każdy wyjazd z Piotrem jest inny, ale wszystkie kończą się kolejnym krokiem do przodu. Kiedy Piotr potrzebuje oswoić się z nowym miejscem, zatrzymujemy się. Lęk, który przeżywa jest trudny do zniesienia i  powoduje u niego dokuczliwe tiki, np. częste sprawdzanie sobie tętna na szyi. Czasem jesteśmy w tym samym miejscu po dwa lub trzy razy. Zazwyczaj wychodzimy z samochodu i wspólnie pieszo przemierzamy jeszcze do stu metrów. Pierwsza nasza wspólna podróż za miasto miała swą metę jakieś 200 m za rogatkami. Dziś już jesteśmy jakieś 3 km dalej.

Szczerze przyznaję, że miałem pewne obawy czy sprostam zadaniu towarzysza drogi, na którym będzie można polegać. Wkrótce jednak

zdałem sobie sprawę, że wystarczy po prostu być.

Na pierwszy rzut oka, to ja jestem tym, który coś daje, a Piotr tym, który otrzymuje. Wczorajszy wspólny wyjazd pokazał mi coś innego. Naszym pośrednim celem podczas ostatnich wyjazdów był kościół w Rędzinach, który majaczył majestatycznie na horyzoncie i wydawał się być wciąż nieosiągalny. Pani Ola, żeby zmobilizować swego podopiecznego do większego wysiłku, kazała mu przekazać przeze mnie, że prosi o modlitwę za nią w kościele. Zatrzymaliśmy się nieopodal naszego punktu docelowego przed agencją ubezpieczeniową. Wokół fioletowa lawenda i pięknie utworzony zielnik nastrajały optymistycznie.  Wyszliśmy z samochodu z zamiarem dotarcia do kościoła. Piotr był w napięciu, skupiony na swych objawach, ale zdeterminowany, aby przejść te kilkadziesiąt metrów. Kiedy byliśmy pod kościołem po drugiej stronie ulicy, zaproponowałem mu wejście do świątyni, ale stwierdził, że to dla niego za dużo. Byłem świadomy, że samo dotarcie do tego punktu to już jego duże osiągnięcie. Pogratulowałem mu i w drodze do samochodu cieszyliśmy się obaj z sukcesu przybijając sobie „piątkę”. Chwyciłem za telefon, żeby szybko skontaktować się z Panią Olą i podzielić z nią osiągnięciem Piotra. Bardzo się ucieszyła z dobrych wieści i rozmawiała z nim wydobywając z niego przyczyny lęku. Podczas rozmowy okazało się, że widok cmentarza. powoduje u niego nasilenie lęku. Miejsce to bezsprzecznie kojarzy się z śmiercią. Terapeutka zachęciła go do rozmowy ze mną na ten temat. Z początku nie wiedziałem jak zagaić rozmowę i wydawało mi się, że robię to nieporadnie. Siedzieliśmy wtedy jeszcze w zaparkowanym samochodzie. Piotr powiedział, że woli o tym pogadać jak będziemy wracać.

W drodze powrotnej zapytałem go czego najbardziej się boi w śmierci. Odpowiedział: „Nie mogę znieść myśli, że mnie wsadzą do trumny i włożą do dołka, i zasypią.  I nigdy już się stamtąd nie wydostanę”. Poczułem przypływ smutku, słysząc te słowa. Czy rzeczywiście tak ma być? Czy tak ma się skończyć? Powiedziałem Piotrowi, że mi smutno bardzo.  „Jak to? Wydostaniemy się przecież” – powiedziałem nagle olśniony. „Jezus się wydostał z grobu! Zmartwychwstał. To my też zmartwychwstaniemy”. Piotr podjął myśl z radością i jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy o tym, że śmierć to tylko przejście w inny świat, w ramiona Ojca, a nie w pustkę.

Podjeżdżaliśmy już pod dom Piotrka. Kiedy byliśmy na miejscu kontynuowaliśmy rozmowę. To było bardzo cenne doświadczenie dla mnie. Sam skonfrontowałem się ze swoim smutkiem dotyczącym śmierci i odzyskałem świadomość swojej wiary w zmartwychwstanie. Jeszcze raz pogratulowałem mu, że zdobył się na odwagę, żeby wyrazić swój lęk i się z nim zmierzyć oraz  postępu na drodze do Kłomnic i drodze ku własnej wolności. Piotr zaproponował modlitwę. Zaskoczył mnie swą otwartością i szczerością. Chętnie przystałem na propozycję. Popłynęła wspólna modlitwa dziękczynna do Jezusa za zmartwychwstanie i prośba o odwagę w pokonaniu lęków. Potem jeszcze dzwoniłem do niego, dzieląc się, że przenikało mnie poczucie jedności w trakcie modlitwy. Piotr potwierdził, że czuł to samo. Teraz dodałbym jeszcze: poczucie jedności w ludzkim i smutnym doświadczeniu śmierci, która jest udziałem każdego z nas, ale też poczuciu jedności w wierze, że nasze życie się nie kończy w momencie śmierci.

Jestem wdzięczny, że jest mi to dane, że mogę być jego towarzyszem drogi. Nie tylko tej drogi do Kłomnic, ale jego drogi ku większej wolności oraz pewnego odcinka jego drogi życia.

2 komentarz do “Towarzysz drogi. 23 km do wolności

  1. ” że nasze życie się nie kończy w momencie śmierci.”

    Dziękuję. I Ty wiesz, dlaczego.

Możliwość komentowania została wyłączona.